czwartek, 22 grudnia 2016

Szkolna lektura: przyjemność czy zło konieczne?

Pewnie większość z Was niemiło wspomina szkolne lektury. Nawet, jeśli ktoś lubi czytać, to i tak z pewną rezerwą podchodził (albo nadal podchodzi) do przymusowego kontaktu z określoną literaturą. W polskim szkolnictwie mamy do czynienia z szerokim wachlarzem stylów pisarskich i epok, w jakich powstawały dzieła. W sumie każdy znajdzie coś dla siebie, jednak cały szkopuł tkwi w tym, że nie możemy sobie pozwolić tylko na czytanie tego, co nam odpowiada. Mnie też jedne książki bardziej przypadły do gustu, a inne mniej. 

Z każdego etapu edukacji mogłabym wybrać jakiś utwór literacki, który stał mi się szczególnie bliski. Dzisiaj zdecydowałam się na wybór jednej z lektur ze spisu maturalnego, obowiązującego wtedy, kiedy sama podchodziłam do egzaminu dojrzałości. Na szczęście, mimo reform edukacyjnych, nie usunięto jej z listy. 

Według mnie najlepszą lekturą, z którą miałam styczność jest "Zbrodnia i kara" Dostojewskiego. Historia bardzo zawiła, z pozoru dla niektórych płytka i z góry określona, jednak trzeba w niej odnaleźć drugie dno. Bez wątpienia jest ona wymagająca dla czytelnika, którego zmusza niejako do odkrywania prawdy i wydawania osądu o kreowanych bohaterach. Główną sceną, wokół której toczą się wydarzenia powieści jest ta, gdzie były student prawa zabija starą lichwiarkę. W tym momencie automatycznie w głowie czytelnika dokonuje się wybór: staje po stronie Raskolnikowa, albo się od niego odwraca. W toku akcji weryfikuje jednak swoje zdanie, ponieważ ukazane zostają nowe aspekty działania bohatera. Złożoność i niejednoznaczność postaci wpływa na różnice zdań pomiędzy odbiorcami, którzy czytają identyczną historię. Osąd, jaki wydają jest sumą własnych doświadczeń, przekonań oraz wiary. Nie chcę szczegółowo zdradzać treści "Zbrodni i kary", ponieważ jeśli ktoś wcześniej nie miał okazji, bądź nie chciał sięgnąć po jedną z ważniejszych książek Dostojewskiego, to mam nadzieję, że właśnie teraz to zrobi. 

Powieść ta okazała się dla mnie idealna. Zawiera aspekt morderstwa i psychologii, które w połączeniu tworzą fascynującą i złożoną historię. Przed jej przeczytaniem interesowałam się zagadnieniami z dziedziny psychologii, atrakcyjne były dla mnie wszelkiego rodzaju analizy psychologiczne. Nigdy wcześniej jednak nie sięgałam po kryminały. Jak już w którymś z poprzednich postów wspominałam - zaczytywałam się w prostych historiach o miłości, którym daleko było do realnego życia, a które pozwalały uciec myślami od szarej rzeczywistości. Książka zaproponowana przez Dostojewskiego była dla mnie czymś odkrywczym. Sięgając po nią "z przymusu", tak naprawdę nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Pierwsze i jedyne skojarzenia dotyczyły tego, że będzie to wycinek klasyki światowej literatury, który będę musiała jakoś przetrwać. Okazało się jednak zupełnie inaczej, a całą książkę pochłonęłam z zapartym tchem. Dzięki niej zaczęłam interesować się kryminałami i thrillerami, a zostało tak do dziś. 

Jak widać: nie taki diabeł straszny jak go malują. Może warto się przemóc i od razu nie negować jakiejkolwiek książki, mającej łatkę "lektura", bo może się okazać, że odkryjemy swoje preferencje literackie :) A czy ktoś z Was też ma swoją ulubioną lekturę :)?

2 komentarze:

  1. Chociaż teraz książki czytam nałogowo, to w szkole od nich stroniłam. Jestem typem osoby, który zawsze jest przekorny. Nie robię tego specjalnie, czasem z tym walczę... ale walka nie zawsze jest równa.
    Dzisiaj jest zdecydowanie lepiej, na pewno nadrobię lektury, sięgnę po nie z wielką przyjemnością, BO NIKT MNIE DO NICH NIE BĘDZIE PRZYMUSZAŁ :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, z reguły robimy na przekór - taka natura ludzka :) Czasem jednak po latach okazuje się, że nie taki diabeł straszny, jak go malują :D

      Usuń