wtorek, 27 grudnia 2016

"Nie oceniaj książki po okładce" ?

Jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że wszyscy z nas znają powiedzenie "nie oceniaj książki po okładce". Od małego jesteśmy uczeni, aby starać się nie oceniać niczego po wyglądzie zewnętrznym, bo prawdziwe piękno i wartość tkwią w środku. Tylko czy faktycznie tak się da? Naturalnym odruchem jest u człowieka szufladkowanie rzeczy przez pryzmat bodźców zewnętrznych, jakie docierają do nas w ułamku sekundy. Jak zatem sytuacja kształtuje się, jeśli chodzi o dosłowne rozumienie powiedzenia?

Od zarania dziejów bardzo dużą uwagę przykładano do oprawy ksiąg. Jedne były wersjami bogatozdobionymi, a inne z kolei były minimalistyczne.
Często używano do oprawy skór o różnych grubościach, ale wspomagano się również np. drewnem.
Po rozpoczęciu epoki książki drukowanej wyłoniło się kilka nurtów opraw, w tym oprawy grolienowskie, plakietowe, mozaikowe, koronkowe, weneckie, czy w stylu à la fanfare. Widać więc, że już od samego początku jakość, jak i sposób wykonania opraw był znacznie zróżnicowany, co przekładało się na ich odbiór przez ludzi. Niektóre z nich stanowiły prawdziwe dzieła sztuki, które pochłonęły mnóstwo czasu i pracy, przez co wydawały się lepsze i bardziej wartościowe. Głęboko zakorzenione powiedzenie "nie oceniaj książki po okładce" nie jest więc bezpodstawne. 

A jak jest dzisiaj? Współcześni pisarze wychodzą z założenia, że wygląd książki jest tak samo ważny, jak jej treść. W czasach, kiedy pisać może praktycznie każdy i o wszystkim ważne jest, żeby wyróżnić się na rynku i aby to właśnie po tę konkretną pozycję sięgnął czytelnik. Okładka może mieć nietypowy kształt, być wykonana z niestandardowego materiału, być zabawna,czy też (coraz częściej) szokująca. Najważniejsze jest, by była INNA. 

Szczerze przyznam, ze już w czasach szkolnych wolałam te książki, które miały kolorowe okładki. Mając do wyboru chociażby lekturę w starszym wydaniu i czarnej okładce, a nowsze wydanie i kolorową okładkę - wybierałam opcję numer 2. Mimo tego, że wiedziałam, iż obie zawierają identycznie treść, to wersja bogata w kolory wydawała mi się bardziej przyciągająca i przyjazna, zachęcająca do czytania. Z drugiej jednak strony: ile ciekawych historii ominęłoby mnie, gdybym polegała tylko na zmyśle wzroku i pierwszym wrażeniu?



Z perspektywy czasu wiem, że dobrze zrobiona okładka nie jest wyznacznikiem dobrej jakości treści, a jedynie umiejętności grafików i nakładu finansowego przeznaczonego na wizualną stronę publikacji. Ciężko jest jednak odwrócić wzrok od intrygujących mnie obrazów, które widnieją na oprawach. Chociaż ... może wynika to z mojej kobiecej natury :)?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz