Po raz pierwszy wzięłam udział w wydarzeniu, jakim jest Book Tour. Szczerze przyznam, że miałam pewne obawy i nie wiedziałam jak to wygląda w praktyce. Dla tych, którzy tak jak ja po raz pierwszy spotkali się z tym określeniem wyjaśnię, że oznacza ono przechodzenie książki z rąk do rąk po jej uprzednim przeczytaniu. Dodatkowo można w tym egzemplarzu zamieszczać własne notatki, czy podkreślać interesujące cytaty. Wydarzenie to zorganizowała Rosa Czyta, a książką, o jakiej wspominałam jest "Szeptucha" Katarzyny Bereniki Miszczuk.
Było to moje pierwsze spotkanie z tą autorką. Kilkukrotnie czytałam pozytywne opinie na jej temat, jednak obawiałam się, że w zetknięciu z rzeczywistością rozczaruję się fabułą. Na szczęście - nic bardziej mylnego. Akcja powieści dzieje się w czasach współczesnych, jednak są one odmienne od tych, które znamy z naszej codzienności. Autorka wykorzystała niecodzienny zabieg - postanowiła ukazać czytelnikowi opowieść mającą miejsce w Polsce, w której w 966 roku Mieszko I nie przyjął chrztu, a tym samym nie zapoczątkował chrystianizacji całego kraju.
Główna bohaterka, Gosława Brzózka, kończy właśnie studia medyczne i postanawia zostać lekarzem. Aby móc pełnoprawnie pełnić ten zawód, musi odbyć roczną praktykę u szeptuchy. Słowem tym określa się z reguły ludową uzdrowicielkę, która korzysta z dobrodziejstw natury, bazując na wszelakich ziołach i innych roślinach leczniczych. Zwana jest także znachorką, której boją się niektórzy ludzie, wierząc, że potrafi rzucać uroki. Twardo stąpająca po ziemi Gosia nie wierzy jednak w tego typu działania i jest do nich wrogo nastawiona. Niestety, aby jej marzenie o zostaniu lekarzem stało się rzeczywistością, musi przemóc się i stawić czoło wyzwaniu. Trafia pod skrzydła znachorki, którą zwą Babą Jagą. Mieszka ona na wsi, w rodzinnych okolicach matki Gosi. W trakcie drogi do jej domu poznaje tajemniczego młodego mężczyznę, który wyciąga do niej pomocną dłoń. Z biegiem czasu okazuje się, że wielkomiejska Gosława ma więcej wspólnego z miejscem, do którego trafiła, niż kiedykolwiek mogłoby jej się wydawać. Nie bez przyczyny już od pierwszego dnia pobytu dziewczyny w Bielanach jej losy splotły się z przystojnym wybawicielem. Ale czy na pewno był to tylko przypadek?
Gorąco polecam "Szeptuchę"! Naprawdę bardzo dawno tak dobrze nie bawiłam się podczas lektury, co jakiś czas uśmiechając się z powodu przeczytanego fragmentu. Lekkość pióra autorki, humor, którym książka jej przepełniona, wartka akcja, zaskakująca fabuła, nowatorskie spojrzenie na rzeczywistość - wszystko to stanowi wyróżnik powieści. Miałam wrażenie, że wyziera z niej także duma z polskości i naszej słowiańskiej tradycji, która powinna być pielęgnowana i kultywowana ze względu na swoje bogactwo i unikalność. Nie sądziłam, że mimo nieco historycznej tematyki, aż tak bardzo przypadnie mi ona do gustu. Czytałam ją gdziekolwiek i kiedykolwiek się dało, byłam ciekawa co jeszcze dalej się wydarzy i jak zakończy się historia. Spotkało mnie jednak jedno "rozczarowanie"... Dlaczego cudzysłów? Bardzo chciałam dowiedzieć się, jaki będzie finał losów Gosi, a na ostatniej stronie okazało się, że ... TO NIE KONIEC! "Szeptucha" była dopiero pierwszą częścią cyklu zatytułowanego "Noc Kupały". Rozczarowanie przerodziło się zatem w uczucie zadowolenia, że będę mogła jeszcze raz zanurzyć się w świecie bóstw, magicznych istot i pradawnych praktyk. Z niecierpliwością czekam zatem na kolejną część. Życzyłabym sobie i Wam, Drodzy Czytelnicy, aby powstawało więcej tego typu powieści na naszych rodzimych ziemiach.
Ocena: 10/10