Niektórzy są sceptycznie nastawieni do dzieł autorstwa kilku osób. Ja jednak nie miałam takich uprzedzeń, ponieważ wcześniej zaczytywałam się w serii książek o Domu Nocy, napisanej przez Phyllis Christine Cast (matkę) oraz Kristin Cast (córkę), które doskonale się w tym uzupełniały. Także tutaj nie zauważyłam jakiś nieścisłości, bądź przeskoków pomiędzy np. stylami pisarskimi. Voss i Edwards poznali się dzięki telewizyjnemu programowi dokumentalnemu, poświęconemu początkującym autorom, co zaowocowało długotrwałą współpracą. Ich powieści znalazły się na pierwszych miejscach rankingów najlepiej sprzedających się e-booków "Amazon Kindle", a także beletrystyki "Amazon Fiction".
Historia rozpoczyna się od retrospekcji wydarzeń sprzed szesnastu laty, gdzie Kate wzięła udział w badaniach nad lekiem na przeziębienie. Jako ochotniczka została zamknięta i poddawana różnym doświadczeniom w Instytucie Badań nad Przeziębieniem w Salisbury. Dziewczyna mieszkała w pokoju z rudowłosą koleżanką o imieniu Sarah, z którą udało jej się zaprzyjaźnić. Zapałała również uczuciem do młodego lekarza, Stephena Wilsona, z którym potajemnie się spotykała. Mimo tego, że w pokojach obok znajdowały się inne ochotniczki, nie pozwalano im się wzajemnie komunikować. Feralnego dnia na terenie obiektu wybuchł ogromny pożar, który trawił wszystko na swojej drodze. Kate Maddox cudem wydostała się z płonącego budynku, jednak nie potrafi przypomnieć sobie niczego, co miało miejsce w Instytucie. Niestety, Stephen nie miał tyle szczęścia i zginął tamtego dnia.
"Ostatnią rzeczą, jaką zobaczyła, była pochylona nad nią twarz naukowca. Za nim niewyraźnie widziała ratowników medycznych klęczących na trawie obok noszy ze Stephenem. Jeden z nich pokręcił głową.
Nigdy nie dowiedziała się, czy rzeczywiście zaczęła krzyczeć, czy tylko to sobie wyobraziła."
(cytat z książki)
Nic w tej książce nie jest tak oczywiste, na jakie mogłoby wyglądać. Z biegiem akcji czytelnik odkrywa coraz to nowsze fakty związane z tajemniczym Instytutem, który był tylko przykrywką dla czegoś znacznie gorszego. Podobnie jak w "Cięciu" Veita Etzolda, tak i tutaj możemy obserwować psychopatyczny umysł jednego z bohaterów, jakim w tym przypadku jest doktor Gaunt - wirusolog poświęcający swej pracy cały życie.
Książkę nazwałabym thrillerem, w którym miesza się sensacja, miłość i aspekt medyczny, kreowane przez nieszablonowe postacie. Stanowi to ciekawe połączenie, które owocuje w zapierającą dech w piersiach wielopłaszczyznową historię. Niezaprzeczalnie trzyma w napięciu, a wartkość akcji sprawia, że czytelnik nie może się doczekać, aby przewrócić kolejną stronę i razem z główną bohaterką znaleźć odpowiedź na pytania: co działo się w Instytucie, nad czym w nim pracowano i dlaczego nic nie pamięta z tego okresu. Kilka razy następują zaskakujące momenty zwrotne, które dodatkowo podgrzewają atmosferę i nakręcają spiralę zdarzeń. Czasem zamieszczone są niepotrzebne, długie opisy, które nie wnoszą niczego nowego w opowiadaną historię. Mimo retrospekcji nie ma jednak problemu z odnalezieniem się w miejscu akcji, a przedstawiona całość jest spójna. Nie żałuję, że książka ta znalazła się na mojej półce i gorąco polecam ją wszystkim fanom gatunku.
Ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz